Piękna, zjawiskowa, kolorowa, porywająca; te wszystkie
określenia idealnie oddają charakter wokalistki, aktorki, matki i ikony. Co by
nie mówić o Jennifer Lopez dla wielu jest wzorcem. Niejedna „mamuśka” chciałaby
mieć jej figurę, wokalem i ruchami porywa do radosnych podrygów, a jej widok
rozmarza niejednego faceta. Mimo licznych zalet kierunek jaki obrała w swej
karierze często był krytykowany. Piosenki na jedną nutę, piosenki z Pitbullem,
który jest specjalistą od featuringu. Piosenkarka świadomie wybrała współpracę
z nim, gdyż razem tworzą wyjątkowe kawałki, które nawet jeśli są do siebie
podobne, nadal są od J.Lo i mają w sobie unikalny przekaz. Nie nazwałbym jej
muzyki komercyjnym chłamem, bliżej temu do Rihanny, która hurtowo wydawała
piosenki. Szanuję ją jednak za to, że pamięta teksty piosenek, gdyż przy takiej
ilości można zapomnieć słów, czy się powtórzyć.
No ale wracając do wątku głównego to pokazuje swoim
wizerunkiem, iż każda kobieta może być piękna i osiągnąć coś, byleby podążać
ścieżką własnych marzeń. Nie tylko seksapil, ale i klasa, poczucie humoru,
wdzięk, dystans do siebie, zabawa codziennością, ukazywaniem, iż szarości nie
ma, są różne odcienie i należy się bawić chwilą.
Nie chcę być zbyt melodramatyczny, więc mimo tych bardziej
erotycznych wcieleń, warto wspomnieć, że piosenkarka nie jest skandalistką.
Nawet jeśli jej piosenki brzmią podobnie, to każda ma w sobie potencjał, a jak
zostanie odebrana, to zależy od fanów. Patrząc na jej nowy album znajduje się
kilka ciekawych pozycji, odbiegających znacznie od poprzedniego albumu. Drapieżna, urocza, kobieca, a przy tym ma w sobie
latynoską klasę i pokorę, czego chcieć więcej od kobiety. Sympatyczne brzmienie, lub bardziej niepokorne w miłej
oprawie, nie jest to ideał, ale zdecydowanie nie należy skreślać. Ważne, by
muzyka bawiła i niosła coś w sobie, funkcje
te w pełni się uzupełniają.
Piosenka tytułowa z nowego albumu (z T.I.):
No i Hypnotico z albumu "Love?":
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz